herbatka

1 powód, dla którego nie robię postanowień noworocznych

Postanowienia, czy plany? Marzenia, czy cele? fot. #fotodokwadratu

No właśnie. Koniec roku się zbliża wielkimi krokami, kreacje już gotowe, szampan (bezalkoholowy) się chłodzi, a tu człowiek siedzi i nerwowo przebiera nóżkami, czy wszystkie te wspaniałe pomysły na następny rok znów nie wezmą w łeb.

Znasz to? Ja też.

Kiedy jeszcze byłam piękna i młoda (ok, ok, nadal jestem, przynajmniej w alternatywnej rzeczywistości 😉 ), pomysły pruły w niebo niczym fajerwerki, a wszystko wydawało się niezwykle łatwe. Trochę lat minęło i wiem, że to nie do końca działa.

I wiesz co? Nie robię postanowień, bo życie szybko (i negatywnie) je weryfikuje, a na dodatek kojarzą mi się z dziwnymi pomysłami kapłanów niektórych religii. Od jakiegoś czasu stawiam sobie jednak cele i po trochu do nich dążę. W tym roku postanowiłam zrobić remanent, pozbierać sobie to, co się w ostatnim czasie zadziało, i zrobić z tego większy i sensowny plan.

Czemu tak?

Bo w tym roku odkryłam, że racjonalne planowanie, które prowadzi do celu, a nie jest planowaniem dla sportu, przynosi prawdziwe efekty. Oczywiście nie zawsze, bo coś tam się po drodze zdarzy i trzeba różne sprawy wywrócić do góry nogami, ale i tak dobrze postawiony cel i dobrze zrobiony plan zwiększają szanse powodzenia. A przecież nie chodzi o to, żeby znów się za rok frustrować, że z postanowień nic nie wyszło, tylko żeby mieć poczucie satysfakcji, że coś (choćby jedno coś) się udało.

Czy jest coś, co planuje mało kto, a jest niezwykle potrzebne?

I owszem. Bohaterowie moich niegdysiejszych (niespełnionych) postanowień: sen i odpoczynek.

Kiedyś o tym nie myślałam, później wydawało mi się, że mam siłę na wszystko. Teraz już wiem, że niekoniecznie. Wbrew pozorom brak snu w końcu daje się we znaki i praca po kilkanaście godzin na dobę też. W tym roku mam więc proste cele: wyspać się i znaleźć czas na to, co sprawia mi przyjemność. I te dwie rzeczy zamierzam wrzucić do swoich planów.

Myślałaś o tym kiedykolwiek? Planowałaś czas przeznaczony tylko dla siebie, na atrakcje, hobby, albo nawet oglądanie serialu? Pozwoliłaś sobie na wrzucenie czasu na luz w regularne kalendarzowe plany? Myślę, że wiele kobiet o tym zapomina, bo praca, dzieci, dom, obowiązki rodzinne itp. Potem się budzimy w Sylwestra i gdzieś nam ostatni rok uciekł. Zrobiłyśmy mnóstwo rzeczy i… tak naprawdę nic się nie zdarzyło, o niczym nie pamiętamy, bo to była taka codzienna zwykła bieganina. A gdyby tak postawić sobie za cel spędzenie w każdym tygodniu chociaż godziny na robieniu czegoś przyjemnego? Jedna godzina w tygodniu to 52 godziny w roku, ponad 2 doby! Pomyśl teraz: za rok powiesz sobie: spędziłam ponad dwie doby dbając o siebie i swoje dobre samopoczucie. Zrobione, odhaczone!

A jeśli ktoś postanowi ci zabrać ten czas, powiedz, że masz go w planach i nic, absolutnie nic nie jest w stanie tych planów zmienić. Zamiast postanowień zrób sobie w nowym roku prezent i postaw cel: zadowolona z życia ja 🙂

Zobacz także...